- wiesz po co cię tu ściągnąłem?
- nie bardzo
- jesteś nowym przyjacielem As, prawda?
- no tak
- więc cię ostrzegam. Jeżeli dowiem się, że ją skrzywdziłeś to mnie popamiętasz
- to jest groźba? - zapytałem trochę zdezorientowany
- nie, tak jak mówiłem to ostrzeżenie. Astrid jest dla mnie bardzo ważna. Tylko jej tego nie mów
- myślę że ona i tak o tym wie
- może. Przekaż swojej mamie, że As będzie teraz pod moją opieką, oczywiście do wyjaśnienia sprawy
- pan jej do niego nie puści, prawda?
- to jest jej ojciec
- ale
- puszczę ją jeśli będę miał pewność, że jest bezpieczna
- on ją bił
- bo był pijany. Kiedy jest trzeźwy, to naprawdę mądry facet
- a on kiedykolwiek jest trzeźwy?
- na przykład teraz. Po tym jak na krótko stracili mieszkanie przestał pić. Rozmawiałem z nim wczoraj i wszystko z nim w porządku
- stracili mieszkanie?
- nie wiedziałeś?
- As nic nie mówiła
- a to ciekawe
- myśli pan że długo będzie w szpitalu?
- raczej nie, ale nie wiem czy jutro pojawi się w szkole
- lepiej by było gdyby się nie pojawiła
- jak to?
- musi trochę odpocząć, przecież pan chyba widzi że jest wykończona
- zostaw te sprawy lekarzom i dorosłym, dobranoc
- dobranoc - zamknąłem drzwi do domu i poszedłem spać. As nie pojawiła się w szkole. Napisałem do niej SMSa, ale jak na razie się nie odezwała. A jest tam nawet całkiem miła informacja, bo dostała 5 z matematyki i 3 z biologii, a mówiła że poszło jej fatalnie. Od zawsze wiedziałem, że to mądra dziewczyna, tylko kompletnie w siebie nie wierzy. Jedyne co zawaliła to następna kartkówka z polskiego, ale wydaje mi się, że pani nic jej nie wstawiła, więc chyba jej się upiekło. W szkole krążą plotki o tej akcji z telewizji, ale nauczyciele z uporem przekazują uczniom, że to była fikcja. Spotkałem się po szkole ze Śledzikiem i opowiedziałem mu trochę o tym, co się ostatnio działo
- no i tak to właśnie wygląda
- przykre trochę, ale wiesz, że ona nie bardzo mnie obchodzi
- wiem, ale mnie obchodzi, więc musisz to przeboleć
- moi rodzice jej tak jakby nienawidzą, więc wolałbym, żebyś przynajmniej u mnie w domu o niej nie gadał
- jasne, ale oni to akurat dali jej szansę, to ty za nią nie przepadasz
- może i masz rację, coś mi w niej po prostu nie pasuje
- a mógłbyś spróbować dać jej drugą szansę
- to by była trzecia szansa, dwie już zmarnowała, przecież ci mówiłem o tym incydencie w parku
- tak i ustaliliśmy chyba, że to akurat była też i twoja wina. Śledzik, ona naprawdę się stara, serio. Kiedy się z nią rozmawia to czuje się, że rozmawia się z inteligentnym człowiekiem, As po prostu nie ma tyle czasu co my, ani takich warunków
- okej niech ci będzie. Przecież i tak wzięliśmy ją do grupy na polskim. Głównie dlatego, że tylko ona została
- Śledzik przestań
- okej okej
- to kiedy się spotkamy, żeby to ogarnąć?
- a kiedy ona może? Pewnie prościej będzie się do niej dostosować. Możecie wpaść do mnie, albo do ciebie, żeby było na bardziej neutralnym gruncie
- może być pewien problem, bo As jest teraz w szpitalu
- to może jednak my do niej pójdziemy?
- nikogo na razie nie wpuszczają
- to jak my mamy to ogarnąć. Chyba nie myślisz o tym, żeby zrobić to za nią?
- tak by postąpili przyjaciele
- ale ona nie jest moją przyjaciółką
- ale moją tak, a ty moim
- dobra, zróbmy tak, jeśli nie uda ci się z nią do jutra skontaktować, to zrobimy to we dwójkę, a jak od ciebie odbierze, to umówisz się z nią tak jak ci pasuje. Muszę lecieć
- do zobaczenia - Śledzik odszedł w stronę limuzyny
Perspektywa Astrid
Ocknęłam się w czterech ścianach szpitalnej sali. Byłam na jakimś oddziale, bo po lewej miałam trzy łóżka, a po prawej cztery, z pacjentami oczywiście
- małolata się obudziła - zaśmiał się jakiś dziadek leżący na łóżku ze złamaną nogą
- o no to witamy wśród żywych - mało zabawne te żarty zważywszy na okoliczności
- widzę, że humor panom dopisuje - odezwałam się w końcu, przyszło mi to z trudem, poczułam ból na szyi, od razu wiedziałam od czego to, widocznie potrzebna była intubacja. Zupełnie nie pamiętam, co się działo w nocy - która jest godzina?
- w pół do komina
- i co jeszcze? Dla takich smarków nie ma zegarków?
- nie denerwuj się tak maleńka, przecież to nasza jedyna rozrywka
- zadałam pytanie, to oczekuje odpowiedzi
- za piętnaście czternasta. Przespałaś obiad, ale pielęgniarka zostawiła ci na stoliku - kolejny pacjent się odezwał, ten był o wiele milszy. Spróbowałam się podnieść. Ból był okropny, więc z powrotem opadłam na łóżko
- ej, nie szarżuj tak. Lekarz mówił, żebyśmy pilnowali, żebyś nie wstawała
- a któryś z was da radę wstać?
- no tak nie do końca, ale co to za różnica - podniosłam się do pozycji siedzącej mrużąc z bólu oczy. Poruszałam pod kołdrą nogami, żeby wyczuć, czy nie brakuje mi w nich siły, całe szczęście nie brakowało. Na szafce nocnej leżał mój telefon i wcześniej wspomniany obiad. Wzięłam plecak z podłogi i spakowałam wszystko co trzeba. Już byłam gotowa opuszczać salę, ale poczułam w prawej dłoni wenflon. Nie było to zbyt dużą przeszkodą. Zakręciłam zawór, by kroplówka już nie spływała i wyjęłam igłę niczym zawodowiec. Wstałam powoli, ale dość pewnie
- co ty robisz? Leżeć ci kazali - jak to ja, oczywiście nikogo nie słuchałam i jakby nigdy nic po prostu wyszłam z sali. Udałam się do łazienki i przebrałam w normalne ubrania. Problemem był brak kurtki, ale jakoś mocno się tym nie przejęłam. Spojrzałam w lustro, miałam twarz bladą jak trup, ale rzeczy do malowania zostały u Czkawki, więc nałożyłam kaptur i powoli zmierzałam do wyjścia. Ku mojej uciesze plan się powiódł i udało mi się opuścić szpital. Skierowałam swe kroki jak najdalej od tego miejsca, ale tak mniej więcej w kierunku domu generała. Zadzwonił mój telefon, był to Czkawka
- cześć As, jak się czujesz?
- cześć, całkiem nieźle
- jak tam rokowania?
- będę żyć - zażartowałam, ale jego to chyba nie rozbawiło. Zatrzymałam się na przejściu dla pieszych, bo pędziły auta
- Astrid, gdzie ty jesteś? Strasznie tam u ciebie głośno
- okno mam zaraz przy ulicy - skłamałam
- kto je otworzył, przecież jest zimno?
- duszno było, zaraz kogoś poproszę to zamknie
- to dobrze. Będziemy u ciebie za jakąś godzinę, wpuścisz nas, prawda?
- wybacz Czkawka, ale nie mam ochoty nikogo widzieć. Nie fatygujcie się
- naprawdę chcesz być sama?
- tak. Będziecie wieczorem w domu?
- raczej tak, a co?
- generał miał zajechać po resztę moich rzeczy
- no to będziemy, nie ma sprawy. A właśnie, lubisz go?
- generała?
- tak
- to dobry człowiek Czkawka, nie martw się o mnie. Będę kończyć bo noga mi trochę ciąży, a przede mną schody. Przydałaby się przynajmniej jedna zdrowa ręką. Papa
- As, ale jakie schody? - rozłączyłam się udając, że nie słyszałam już jego pytania. Głupio się wkopałam, ale nie mogłam mu powiedzieć, że uciekłam ze szpitala. Weszłam do mieszkania generała, właściwie to ochrona mnie wpuściła
- co ty tu robisz Astrid?
- jestem nie widać?
- widać. Wypuścili cię tak szybko?
- gdyby mnie nie wypuścili, to by mnie tu nie było, nie?
- dlaczego nie dzwoniłaś? Ktoś by podjechał
- dajcie spokój, krótki spacer dobrze mi zrobił
- chcesz się położyć? Zjeść?
- poradzę sobie, nie musicie mnie niańczyć - poszłam do pokoju w którym najczęściej nocuje i sprawdziłam, czy jest pusty. Nikogo tam nie było, więc weszłam do środka. Rzuciłam rzeczy na łóżko i wyjęłam kartkę i długopis. Zapisałam imię i nazwisko pewnej dziewczyny i poszłam z tą krótką notką do kuchni. Wstawiłam wodę
- Chuck? - zawołałam mężczyznę zajmującego się głównie komputerowymi operacjami
- dasz radę znaleźć numer telefonu do tej dziewczyny? - podałam mu karteczkę
- no nie obrażaj mnie
- w takim razie działaj, ile ci to zajmie?
- parę minut
- dzięki - zaparzyłam herbatę, po czym wypiłam ją spożywając przy tym kromkę chleba, choć oczywiście mogłam tu sobie pozwolić, na dużo lepsze luksusy. Ktoś znów się do mnie dobijał. Tym razem był to generał
- dzień dobry
- chyba niezbyt dobry. Czyś ty zgłupiała? Uciekać ze szpitala, toż to szaleństwo
- dobrze się czułam, to po co miałam tam siedzieć? Zresztą czy to pierwszy raz?
- nawet mnie nie denerwuj. Gdzie ty teraz jesteś?
- w domu
- słucham?!
- no kazał mi pan mieszkać u siebie, to pomyślałam, że mogę tu przyjść
- tyle dobrego. Dzieciaku, czy ty wiesz jak trudno będzie mi to odkręcić w szpitalu
- przepraszam, nie pomyślałam
- jest ktoś na bazie?
- tak, spokojnie, nie jestem sama
- to dobrze. Zjedz coś i odpoczywaj
- już zjadłam. Mam rozumieć, że nie mogę stąd wyjść?
- nawet mnie nie denerwuj
- muszę się spotkać z taką dziewczyną ze szkoły, mogę ją zaprosić do dolnego mieszkania?
- możesz, ale na krótko, bo musisz leżeć
- jasne, ale naprawdę dobrze się czuje
- do wieczora
- tak do wieczora - dom generała podzielony jest na dwie części, właściwie nawet trzy, bo w piwnicy jest jakieś laboratorium, ale w każdym razie dolna część to normalne mieszkanie, a górna to sala rozmów i kilka pokoi mieszkalnych dla zaufanych ludzi. Do tej drugiej części nie wolno wpuszczać nikogo, ale generał jest gościnny, więc często użycza swoim podopiecznym swoich pokoi na spotkania z przyjaciółmi, czy rozmowę z nauczycielem, jeśli warunki w prawdziwym domu na to nie pozwalają. Chuck wszedł do kuchni
- proszę bardzo, ona jest z domu dziecka?
- to problem?
- nie tylko się upewniałem, bo w kraju są dwie kobiety o takim imieniu i nazwisku
- no to trafiłeś, o tą chodziło - spisałam numer i tym razem to ja zadzwoniłam
- dzień dobry, kto mówi? - usłyszałam głos opiekunki, zamiast mojej koleżanki
- chciałabym porozmawiać z Heatherą - mówiłam lekko zmienionym głosem, tak że Chuck dziwnie na mnie spojrzał, wzrokiem kazałam mu się nie wtrącać i odszedł
- tak, ale kto mówi?
- jestem jej koleżanką ze szkoły. Jest w domu?
- tak jest - odpowiedziała mi - Heathera - zawołała dziewczynę. Wiedziałam, że nie będzie zbyt długo drążyła, by poznać rozmówcę
- tak słucham
- cześć Heathera
- o cześć A...
- nie kończ. Nie chcę, żeby pani Danusia wiedziała, że do ciebie dzwonię
- okej, niech ci będzie. Rozmawiałaś z Czkawką?
- poniekąd. Mówił, że chcesz pogadać
- bo chcę
- wpadniesz do mnie?
- teraz?
- a nie możesz?
- Czkawka mówił, że jesteś chora, to chyba nie powinnam
- już mi przeszło, przeziębiona byłam
- a no to okej, zapytam tylko czy mogę, wiesz jakie są procedury
- jasne, tylko nie mów, że idziesz do mnie. To znaczy... Wymyśl po prostu jakąś wymówkę
- po prostu powiem, że idę w odwiedziny do koleżanki i tyle, nie powinno być problemu. Rzadko gdzieś wychodzę
- wyśle ci adres smsem
- dzięki i do zobaczenia
- cześć - wysłałam jej moją obecną lokalizację i zobaczyłam wiadomość od Czkawki. Rozmawialiśmy dziś, więc zignorowałam prośbę o kontakt, ale odpisałam mu, że dziękuję za informacje, bo podał mi moje oceny za ostatnie kartkówki. Poszłam do łazienki jakoś ogarnąć twarz, bo nawet odbicie z mikrofalówki przemawiało za tym, że widać te okropne ciemniejsze plamy na twarzy i zaczerwienienia po podbitym oku. Niestety, to męskie lokum, więc nie znalazłam tam żadnego pudru, nie mówiąc o bardziej zaawansowanych kosmetykach. Poszłam do główniej sali
- ma któryś żonę albo dziewczynę?
- trzy osoby podniosły rękę
- a przez przypadek nie zapodziały się u was jakieś kosmetyki?
- daj spokój dziewczyno, wyszłaś ze szpitala, jak na to co przeszłaś to i tak wyglądasz pięknie - odezwał się najstarszy mężczyzna
- Stanley nie denerwuj mnie. Muszę to zakryć. Za godzinę mam spotkanie
- głupio się przyznać, ale ja mam, Teresa cały czas mi coś podrzuca
- obrazi się jak pożyczę? - znałam tą dziewczynę. Cerę miała podobną, więc nie zostałabym nagle chinką
- jasne że nie - poszłam razem z Maxem do mojego tymczasowego pokoju i zaczęłam akcję ratunkową.
Wiem, że to opowiadanie tak delikatnie umarło, ale mam noworoczne postanowienie by powrócić i właśnie to robię.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że po jakimś czasie odbiorcy wrócą 🙂, oraz że podoba wam się taki pomysł na rozwinięcie.
Mini konkursik na dedyk, jak uważacie, czy po tym co się wydarzyło Astrid wróci po opiekę ojczyma, czy nie?