Archiwum bloga

środa, 26 lutego 2020

Rozdział CVIII

Pobiegłam przez "tajne" przejście na górę i zamknęłam się w pokoju. Wzięłam leki na uspokojenie i usiadłam na łóżku. Zaczęłam zapijać stres wodą, został mi taki nawyk po uzależnieniu od alkoholu. 
- Astrid?! - zawołał mnie generał, ale nic nie odpowiedziałam 
- poszła na dół szefie - odkrzyknął mu jeden ze współpracowników 
- nie poszła. Astrid jesteś tu? - zapukał do pokoju. Pech chciał, że zaczęłam kaszleć - otworzysz? - nie odzywałam się dłuższą chwilę - poradzisz sobie sama? 
- tak - wysiliłam się na to jedno słowo i ułożyłam się wygodnie na łóżku. Minęło może z 10 minut i zasnęłam. Budziłam się parę razy w nocy. Raz żeby wziąć leki, raz przez koszmary i kilka razy przez wymioty, ale mimo, że wstałam wcześnie, nie byłam zmęczona. Poszłam do kuchni na śniadanie 
- szefa nie ma? - zapytałam Chucka, który jadł kanapkę
- nie, wyszedł już. Jakieś ważne sprawy ma 
- jasne - wstawiłam wodę na herbatę i zrobiłam kanapkę 
- jak się czujesz? 
- nie rozumiem
- spałem tu przecież, słyszałem jak wymiotowałaś 
- wybacz
- teraz to ja nie rozumiem
- nie spałeś przeze mnie
- daj spokój. To jak się czujesz?
- nie najgorzej. Nie wybierasz się może do miasta? 
- a co? Podrzucić cię gdzieś?
- do szkoły 
- tak szybko?
- i tak mam problem z frekwencją. Posiedzę trochę. Poza tym już długo mnie nie było 
- jak uważasz. Na którą masz? 
- na 8 
- to za 15 minut bądź gotowa

Perspektywa Czkawki 
Zmierzam właśnie do szkoly, zostało już tylko kilkanaście metrów. Zauważyłem, że pod budynkiem zatrzymało się jakieś nowe auto. Przez dłuższą chwilę nikt nie wysiadał, więc zdążyłem podejść na tyle blisko, by przez szybę poznać, że jest to moja przyjaciółka. Trochę zdziwiła mnie jej obecność, przecież przedwczoraj trafiła do szpitala w bardzo ciężkim stanie. Postanowiłem, że na nią zaczekam. Nie trwało to długo
- co ty tu robisz? 
- jestem - dziewczyna była blada i podpierała się na kuli. Jej ręka nie była jednak usztywniona 
- jak się czujesz?
- dobrze, przecież by mnie tu nie było, gdybym źle się czuła
- nie jestem tego taki pewny 
- przestań - byliśmy już w szatni. Pomogłem As zdjąć kurtkę - dzięki 
- nie ma za co. Generał cię puścił, czy sama zdecydowałaś że przyjdziesz? 
- trudno o jednoznaczną odpowiedź 
- nietrudno, po prostu odpowiedz - do szatni weszła Heathera - cześć - Astrid schyliła głowę i wyszła z pomieszczenia
- co ona tu robi? 
- nie jestem pewien, ale dlaczego pytasz - właśnie ogarnąłem, że przecież czarnowłosa nie wie nic o jej trudnych przeżyciach 
- wczoraj się trochę pokłóciłyśmy, nie sądziłam, że przyjdzie - to znaczy że mnie okłamała i wczoraj wcale nie była w szpitalu. Czyżby wyszła na żądanie... - jest ostatnio nieswoja, co? 
- nie, dlaczego. Powiedziałbym że zmęczona po prostu 
- nie musisz 
- czego nie muszę?
- zbywać mnie, kręcić tak. Ja ją dość dobrze znam 
- Astrid ostatnio ma ciężki czas, trochę źle jej się powodzi, ale jest silna, więc da radę 
- polski teraz? 
- a nie matma? 
- faktycznie, pomyliłam dzień - zaśmiała się, ja również się uśmiechnąłem. Po dwóch minutach byłem pod salą, jednak nie było tam blondynki 
- Śledzik, widziałeś Astrid? 
- nie, a co? 
- nic, może zaraz przyjdzie - zadzwonił dzwonek, a dziewczyny wciąż nie było. Mocno mnie to zmartwiło i zaintrygowało. Wymieniłem porozumiewawcze spojrzenie z Heatherą, ewidentnie również oczekiwała na przyjście As. Podniosłem rękę
- co się stało Czkawka? 
- mógłbym pójść do toalety? 
- tak proszę - wstałem i udałem się do łazienki, tyle że nie męskiej, a damskiej, bo przecież szukałem mojej przyjaciółki. Niestety jej tam nie znalezłem. Zajrzałem jeszcze szybko do pielęgniarki, choć to trochę bezsensu zważywszy na to że As nigdy nie przyznaje się do odczuwania bólu. Wróciłem na matematykę. Zostało 10 minut więc długo nie czekałem na koniec lekcji. Skierowaliśmy nasze kroki do szatni od wf-u
- gdzie cię wywiało na tyle czasu? - zapytał Śledzik. Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo dogoniła nas Heathera
- znalazłeś ją? 
- nie, ale zaraz będę do niej dzwonił - weszliśmy do szatni i mój telefon zaczął burczeć. To była Heather - co jest? 
- jest tutaj
- jak ona się czuje?
- chyba dobrze, przebrała się, ale Szpadka jej dokucza. Muszę kończyć - ona naprawdę zamierza ćwiczyć, przeraził mnie ten pomysł 

Perspektywa Heather 
- Szpadka zostaw ją w spokoju - złapałam dziewczynę za ramię 
- bo co? Powstrzymasz mnie? Zauważ, że jej to w ogóle nie przeszkadza - śmiała się tykając moją koleżankę w żebra. Zachowanie As było dziwne, w ogóle nie reagowała na dotyk, ani się nie odzywała. Zadzwonił dzwonek i po prostu odepchnęła Szpadkę, wstała i wyszła. Przebrałam się szybko i pobiegłam za nią
- As, co z tobą? - spojrzała na mnie dość nieobecnie 
- nic - wzruszyła ramionami 
- zbiórka moi kochani - zawołał wfista i ustawiliśmy się w rzędzie 

Perspektywa Astrid 
Zawsze będą się mnie czepiać... Jeszcze ta Szpadka, niby mnie to nie rusza, ale żebro trochę na tym ucierpiało. 
- na początku cztery kółeczka. Astrid, pozwól do mnie na chwilę - zabrał mnie na stronę - wszystko w porządku? 
- tak, oczywiście
- w szkole utrzymujemy, że to była fikcja, ale przecież my wiemy że to się wydarzyło naprawdę 
- nie ma o czym mówić. Nic się nie stało, a ja czuję się dobrze 
- niech będzie, jakby coś się działo to informuj od razu 
- jasne 
- Sączysmark, poprowadzisz rozgrzewkę, a potem gramy w kosza - już po kilku minutach byliśmy podzieleni na składy i zaczynaliśmy grę. Szło całkiem dobrze. Nie byłam dziś zbyt agresywna, głównie dlatego, że musiałam grać lewą ręką. Trzymałam piłkę, właściwie był to pierwszy raz, bo do tej pory w kółko podawałam ludziom, ale teraz byłam blisko kosza, więc zdecydowałam się na rzut. Nie skończyło się to najlepiej. Mieczyk chciał mi zabrać piłkę i wparował z całym impetem prosto na mnie. Udałam oczywiście, że zupełnie nic się nie stało, prawda jednak była zupełnie inna. Ramię bolało mnie tak mocno, że bardzo szybko dostałam temperatury. 
- sory - krzyknął z drugiego końca boiska, w sumie to miłe, że przeprosił, nawet jeśli zrobił to tylko po to, by nie dostać uwagi, ani reprymendy od trenera. 
- nic nie szkodzi - odpowiedziałam i podałam Czkawce piłkę by wykonał za mnie rzut karny, bo był tak jakby kapitanem drużyny. On spojrzał jednak na mnie z przerażeniem, podał do Śledzika i podszedł do mnie 
- usiądź As 
- co? Po co?
- jesteś strasznie blada i 
- dobrze się czuję, daj spokój 
- bandaże zaczynają przebijać - spojrzałam na koszulkę, faktycznie pojawiała się tam mała czerwona plama. Bluzka była granatowa, więc nie było to bardzo widoczne 
- dobrze, pójdę do toalety 
- sama?
- poradzę sobie - zaczęłam zmierzać do wyjścia, ale złapał mnie za dłoń - naprawdę, nie zemdleje - podeszłam do nauczyciela - mogę pójść do łazienki? 
- możesz, ale wszystko okej? 
- tak - wyszłam, a gra toczyła się dalej. Wyjęłam nowy bandaż z plecaka i zdjęłam koszulkę. Obwiązałam ramię jeszcze mocniej i dokładniej. Wzięłam leki przeciwbólowe i wróciłam na salę. Nie pograłam już za wiele, bo skończyła się lekcja. Siedziałam w kącie korytarza. Podszedł do mnie zielonooki chłopak. 
- wszystko dobrze? 
- nie wiem - odpowiedziałam szczerze 
- co jest? 
- dziwnie się czuję 
- wyszłaś na żądanie? 
- ze szpitala? 
- tak 
- a jak myślisz? 
- dlaczego tak bardzo boisz się lekarzy?
- spędziłam w szpitalu pół dzieciństwa, Czkawka. Ja nie chcę tam przebywać jeśli nie muszę. Naprawdę tego nie lubię 
- nie lubisz a boisz się to różnica 
- po prostu wiem, że gdyby mnie tak dobrze przebadali to już bym stamtąd nie wyszła 
- dlaczego? 
- wolę o tym nie gadać. Poza tym chyba nie chcesz mi powiedzieć, że wizyty u lekarza są dla ciebie przyjemne 
- są raczej neutralne, ale to pewnie dlatego że chodzę tam tylko jak jestem przeziębiony czy coś w tym stylu 
- a ta kontuzja? 
- całkowicie zaleczona. Trwało to z pięć miesięcy, ale już dawno o tym zapomniałem
- tyle miałam jak pierwszy raz opuściłam szpital, na jakieś trzy godziny 
- co? - teraz dotarło do mnie, że powiedziałam to na głos. Uratował mnie jedynie dzwonek na lekcje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie śmiało, odpisuję zawsze i na wszystko. Jestem otwarta na wszystkie propozycje, które mogą pomóc poprawić, rozwinąć i ulepszyć to opowiadanie.

Translate