- wiesz na czym polega zadanie? - zapytał Ingerman
- Heathera mi, coś tłumaczyła
- i słuchałaś, czy pamiętasz tyle, co z naszej lekcji biologii?
- Śledzik - Czkawka chciał uspokoić kolegę
- nic nie szkodzi. Wiem, że nie masz do mnie zaufania, ale ja czasem słucham
- okej, to masz jakiś pomysł? - milczałam chwilę - tak myślałem
Perspektywa Czkawki
- nie musisz być nie miły. Mam, ale nie będę wam psuć konwencji. Myślę, że lepiej będzie jak jednak to wy będziecie osobami decyzyjnymi, tak będzie prościej, przyjmę postawę pasywną i wszyscy będą zadowoleni - mina Śledzika była bezcenna
- myślę, że lepiej będzie jak się jednak podzielisz, bo my na razie nie mamy jakiegoś super planu
- ja myślałem o jakiejś pomocy w domu dziecka
- wiem, że chcesz się jej przypodobać, ale tak to ją raczej upokorzysz - odpowiedziała Ingermanowi Astrid, zresztą całkiem słusznie, chociaż nie użyłbym słowa "upokorzysz"
- nie wiem, o co ci chodzi
- o Heatherę. Doraźna pomoc w taki sposób jest raczej upokarzająca, szczególnie, że tam nie jest jakoś cudownie - Śledzik chyba zrozumiał swój błąd
- a ty co wymyśliłaś? - zapytałem życzliwie
- właściwie to są dwa takie duże problemy społeczne w naszym mieście, aczkolwiek jednego nie jesteśmy w stanie zrealizować, więc możemy zająć się nakarmieniem dzieciaków z Rassam
- skąd?
- Rassam to taka dzielnica
- na Pauperi?
- na Rassam mieszkają ludzie, których nie stać na inne lokum. Trafiają tam głównie po jakichś tragediach rodzinnych, zawaleniu domu, czy innych temu podobnych sytuacjach. W każdym razie mieszkają tam dobrzy ludzie. W sensie te rodziny są zupełnie normalne, choć jasne, że czasem rozbite
- mamy pomagać dzieciom pijaków? - zapytał z oburzeniem mój kolega. Wiedziałem, że Astrid jest przykro, ale w ogóle nie dawała po sobie tego poznać
- i kto tu kogo nie słucha? Stamtąd wyrzucają pijaków, nie ma tam dla nich miejsca - to było dziwne pytanie, As rzadko jest złośliwa - wiesz co to znaczy... -zawahała się - zresztą nieważne, nie wiesz. Nie pasuje wam to nie, wymyślcie coś innego. Mówiłam, że mogę robić cokolwiek. Jak chcecie to możemy oczyścić miasto z psich odchodów, też będzie okej.
- a co z tym drugim pomysłem?
- tego nie zrobimy
- dlaczego? Ty nie masz środków, ale nie wszyscy klepią biedę
- wal się - wstała i po prostu wyszła z zajęć, w ogóle mnie to nie dziwi
- Astrid? - zawołała moją koleżankę nauczycielka, ale ta nie zareagowała.
- weź się zastanów, co mówisz - byłem wściekły na przyjaciela. Wziąłem rzeczy As i poszedłem za nią
- Czkawka - mnie również zaczepiła nauczycielka
- porozmawiam z nią
- dobrze, ale wróćcie
- postaram się ją namówić - to był chyba pierwszy raz kiedy oszukałem nauczycielkę
Perspektywa Astrid
Poszłam od razu do szatni. Wiedziałam, że Czkawka za mną pójdzie, więc nawet nie próbowałam uciekać
- zostaw mnie - powiedziałam ostro kiedy był blisko. Zaczęłam się ubierać, co dziwne on też założył kurtkę
- dokąd idziemy? - zdziwiło mnie jego pytanie
- nie rozumiem
- myślałem, że pomożesz mi jakoś odreagować. W końcu to największa kłótnia ze Śledzikiem w dziejach wszystkiego
- nie chcesz mnie namawiać, żebym wróciła na lekcje?
- nie
- ani żebym dała mu drugą szansę?
- absolutnie. Zachował się okropnie. Teraz to on powinien cię przeprosić jeśli kiedykolwiek macie o czymkolwiek gadać
- serio? - spytałam niepewnie
- jesteś zdziwiona?
- nawet dość mocno
- to co, powspierasz mnie trochę?
- chcesz iść na lody?
- nie jest za zimno na lody?
- raczej nie, zresztą najwyżej się przeziębisz i zostaniesz w domu. To raczej nic strasznego
- dla mnie nie, a tobie to nie zaszkodzi?
- mi już raczej nic nie zaszkodzi - zaśmiałam się, ale Czkawka chyba wyczuł, że to nie były prawdziwe emocje
- wiesz, że przy mnie nie musisz tak udawać
- tak, wiem, ale ja nie udaję przed tobą tylko...
- próbujesz oszukać sama siebie?
- może, ale nie myśl teraz, że źle się czuję. Wszystko jest w porządku. Po prostu...
- martwisz się trochę
- chyba tak
Perspektywa Czkawki
- chodź, pójdziemy skrótem - zaproponowałem, gdy byliśmy już na zewnątrz
- to ty już wiesz gdzie idziemy
- jak już mamy iść na lody to chyba oczywiste które
- oczywiste?
- mamy w mieście tylko jedną wypasioną lodziarnie
- a tak, to fakt, ale może pójdziemy tam innym razem
- dlaczego? - nie bardzo pojmowałem, o co teraz chodzi
- oj no, nie stać mnie Czkawka
- przestań. Lody to ci mogę postawić. Poza tym, to ja cię zaprosiłem
- to w sumie nieprawda
- a czy to ważne. Chodź. Tata mnie tam zabierał i czasem odwiedzam to miejsce, kiedy mi smutno
- a teraz ci smutno?
- nie, ale to wyjątkowe miejsce, w które warto zabrać tak wyjątkową przyjaciółkę - uśmiechnęła się promiennie
- jesteś niemożliwy - pokręciła głową ciągle żartując - prowadź
Perspektywa Astrid
Szliśmy przez jakieś nieprzyjemnie ciemne alejki. Z przyzwyczajenia zaczęłam nerwowo kontrolować otoczenie
- As?
- co? - chłopak wyrwał mnie z zamyślenia i osłabił czujność
- wszystko okej? Wolisz iść dookoła?
- nie, co ty
- jesteś zestresowana. Możemy zmienić trasę
- to przyzwyczajenie. Nie musimy nic zmieniać
- kogo ja widzę? - odwróciłam się z przerażeniem, którego absolutnie nie okazałam. To byli moi "koledzy" z poprzedniej szkoły. Oczywiście jak zwykle następni gnębiciele
- znasz ich? - szepnął mi do ucha Czkawka, ale nie zareagowałam
- to twój chłoptaś? Jakiś taki młody. Nie bardzo w twoim stylu
- zostawcie go
- bo co?
- bo na razie grzecznie was proszę
- pamiętaj, że wisisz nam przysługę - wyciągnęli butelkę dziwnego trunku
- czego chcecie?
- kolega musi przejść chrzest bojowy
- nie musi - te słowa wyszły z moich ust bardzo groźne, ale nie podziałało, bo nalali alkohol do szklanki i podali Czkawce
- no co tak stoisz? Pij - Haddock był ewidentnie trochę przestraszony, ja w sumie także. Podeszłam do niego, wzięłam szklankę i wypiłam trunek, na raz do dna. Nie skrzywiłam się, to przecież nie mój pierwszy kontakt z procentami. Czkawka spojrzał na mnie bardzo dziwnym wzrokiem, nie umiałam zrozumieć, o co chodzi. Przed nosem zielonookiego pojawiła się następna szklanka, znów mu ją zabrałam i mrużąc oczy wypiłam to paskudztwo. Mam tylko nadzieję, że się nie pochoruję, bo nie smakowało to normalnie
- on nie będzie pił. Darujcie sobie
- bo? - bardziej umięśniony chłopak uderzył butelką o ścianę, tak, że się rozbiła i rzucił się na mnie ze złością. Rozciął mi tym szkłem sporą część ręki. Był pijany, więc "walka" nie należała do tych najcięższych. Czkawka zajął się tym drugim typem, więc udało nam się stamtąd uciec. Zawróciliśmy z drogi do lodziarni i poszliśmy w kierunku domu chłopaka. Co chwilę robiło mi się niedobrze, więc stawaliśmy i robiliśmy przystanek. Raz nawet dość długi, bo zwymiotowałam. Naszczęście w krzaki, więc nie było zbyt wiele sprzątania
- zadzwonię po pogotowie
- oszalałeś?
- nie, As wyglądasz coraz gorzej
- to dzwoń. Zamknął mnie w ośrodku i tyle będzie ze starania się
- długo nie piłaś?
- o co ci chodzi?
- o odwyk
- praktycznie dwa lata - znów się zatrzymałam - ja pierniczę, co oni tam dolali
- może nic - spojrzałam nie rozumiejąc - może to trochę tak jakbyś była na głodzie i teraz czujesz się jeszcze gorzej
- to alkohol, nie narkotyki, a to było jakieś świństwo
- spokojnie, tak w ogóle to dziękuję
- nie ma za co
- jest
- chcesz się odwdzięczyć?
- to pewnie zależy, o co chodzi
- przenocujesz mnie?
- nie masz gdzie spać? - zmartwił się
- mam, ale generał mi nie daruje jak dowie się, że piłam
- będzie zły?
- nawet bardzo, szczególnie że wczoraj miała miejsce nieciekawa sytuacja
- co się stało?
- nie chcę o tym gadać
- moja mama na pewno nie będzie miała nic przeciwko, tylko nie wiem, czy zgodzi się nigdzie nie dzwonić
- położę się na godzinę i będzie okej, serio
- no ręka w godzinę nie przestanie tak źle wyglądać
- daj spokój, nie ma tragedii
- masz jakieś zaburzenia wzroku?
- trochę, ale to to widzę wyraźnie. Nie wygląda dobrze, ale da się w miarę zamaskować
- naprawdę masz kłopoty z widzeniem?
- nie, to znaczy miałam, ale nie mam, nieważne - w ciszy doszliśmy do domu chłopaka - masz jakieś opatrunki?
- mam, chodź do kuchni - podeszłam do zlewu i polałam wciąż krwawiącą rękę wodą - cholera
- co jest? - zapytał zaniepokojony Czkawka
- coś tam jednak jest
- jak to?
- to szkło nie nóż
- mam pincete, ale może jednak naprawdę powinien to zobaczyć lekarz
- naprawdę nie rozumiesz, że jak ktoś wyczuje ode mnie alkohol to będzie koniec
- rozumiem, ale może daliby wyjaśnić, przecież...
- nie, chcesz mi pomóc, czy mam sobie radzić sama?
- nie jesteś sama - zapewnił mnie, bo pewnie wyczuł, że go odtrącam
- daj tą pincete - chłopak pobiegł na górę i po chwili wrócił z narzędziem. Polałam je wodą utlenioną, wiedziałam, że to pewnie nie pomoże, ale na wszelki wypadek lepiej było to zrobić. Rana jednak była o wiele większa niż mi się wydawało. Miałam rozcięte praktycznie całe przedramię, a w ranie było mnóstwo maleńkich odłamków i kilka większych, zajęłam się oczywiście tylko tymi dużymi. Wyjęłam pierwszy. Ból był prawie nie do zniesienia. Czkawka chyba to zauważył, bo zamknęłam oczy, zmarszczyłam czoło i nerwowo nabrałam powietrze, nie dałam rady udawać, że nie boli. To nie było porównywalne z wyciąganiem kulki, ale i tak mocno bolało
- może ja ci to wyjmę
- nie, poradzę sobie, jeszcze tylko dwa - bałam się że zobaczy też te maleńkie opiłki i znów będzie chciał dzwonić po karetkę
- jak wolisz
- będziecie mieli wyższy rachunek za wodę, przepraszam - kran cały czas był odkręcony, bo inaczej nie było kompletnie nic w tej ranie widać
- przestań, to nic takiego
- na pewno? Bo jak coś, to ja się dołożę po prostu - wyjęłam drugi odłamek i walnęłam otwartą dłonią w blat i zacisnęłam zęby dla rozładowania bólu
- to będzie może jakaś złotówka, serio daj spokój, nie ma takiej potrzeby - został największy kawałek szkła. Powoli robiło mi się słabo, bo w końcu traciłam całkiem sporo krwi, ale byłam w stanie jeszcze ten element chwycić i wyciągnąć. Czerwona ciecz przez moment płynęła jeszcze szybciej, ale po chwili już nareszcie przestawała
- owiniesz mi to? Jedną ręką jest dość ciężko i to jeszcze tą kontuzjowaną - miałam na myśli prawą rękę, obolałą przez postrzał, rana była na lewej
- jasne. Byłem kiedyś harcerzem, tam uczą takich rzeczy - naprawdę zrobił to bardzo dobrze, tak delikatnie i poprawnie
- dzięki, mogę się teraz położyć?
- możesz to teraz coś zjeść. Jadłaś śniadanie?
- jadłam
- to nowość, ale drugiego, ani obiadu na pewno nie jadłaś
- nie jestem głodna tylko zmęczona
- dlatego żeby nabrać trochę energii powinnaś coś zjeść - otworzył lodówkę, była prawie pełna
- po co wam tyle jedzenia? - dziwnie na mnie spojrzał - przepraszam, po prostu, wiesz nie jestem przyzwyczajona, to było głupie pytanie
- ej, w porządku. To też pomaga cię poznać
- miło, że się nie obraziłeś
- przestań, niby za co. Podgrzeje nam zupę. Wybacz, kiepsko gotuję
- jeśli to zupa twojej mamy to nie mam czego wybaczać. Pójdę na chwilę do toalety
- wszystko w porządku?
- tak, toaleta to toaleta Czkawka
- jasne, wiesz które drzwi - uśmiechnął się przyjaźnie, a ja weszłam do pomieszczenia. Miał rację, że nie wszystko jest okej. Poszłam wziąć leki przeciwbólowe, a nie załatwić sprawy fizjologiczne, ale musiałam to zrobić w ukryciu, przecież by mi nie pozwolił wziąć tabletek po alkoholu. Spuściłam wodę dla niepoznaki i poszłam do kuchni - smacznego - podał mi łyżkę. Zupa była dobra, tylko mój nastrój na jedzenie nie bardzo. Wciąż z każdą łyżką chciało mi się wymiotować i po skończonym posiłku zaczął mnie boleć brzuch.
- mogę się położyć?
- pewnie, zaprowadzę cię do pokoju - położyłam się na łóżku i trochę podkuliłam nogi. Szczerze mówiąc nie miałam jak się położyć żeby nie bolało, z jednej strony bark, z drugiej przedramię, z trzeciej, o ile taka jest, noga i jeszcze ten brzuch, a no i głowa, ta też nie dawała o sobie zapomnieć. Pewnie można dołączyć też żebra, nerki, wątrobę i piersi, które ostatnio także dają o sobie znać, choć przecież nie są wielkie, bo nie mam zbyt kobiecej sylwetki. Jednak zaledwie po kilku minutach udało mi się zasnąć, po prostu byłam wykończona.
Astriś a czy będę kolejne rozdziały.
OdpowiedzUsuńOczywiście, pewnie niestety nie za często, bo trudno mi się ostatnio pisze i zaczęłam też jeszcze jedno opowiadanie i kilka one shotów, dlatego jest takie opóźnienie. No i jeszcze otworzyłam drugiego bloga o kompletnie innej tematyce, więc mam trochę na głowie, ale was nie opuszczam.
UsuńA czy one shot jest związane z Jak Wytresować Smoka
OdpowiedzUsuńTak, są związane, tylko jakoś nie mogę dokończyć. Cały czas mam nowe pomysły i zaczynam pisać kolejne historie, a tych wcześniejszych nie kończę, ale spróbuję się za to zabrać.
Usuń