- ty jesteś Astrid, prawda?
- tak
- a pani jest mamą? - prychnęłam z pogardą, może to było niemiłe z mojej strony, ale ze strony tej kobiety na pewno było to co najmniej nie na miejscu
- nie. Właściwie to jestem przyjacielem rodziny - wyjaśniła pani Valka, choć w sumie trochę skłamała. Jestem jedyną osobą z mojej rodziny, którą w ogóle zna
- o przepraszam, spojrzałam nie w tą rubryczkę. Przyszłaś odwiedzić mamę?
- tak - byłam coraz bardziej podirytowana
- muszę ocenić twoją gotowość na spotkanie.
- pani jest psychologiem?
- As, spokojnie - pani Valka próbowała załagodzić sytuację
- jestem, ale nie denerwuj się. Muszę tylko ustalić, czy możesz się z nią zobaczyć. Nie chcemy przecież, żebyś była tym psychicznie obciążona. Jak się czujesz?
- normalnie - nie byłam zbyt entuzjastyczna, ale wiedziałam, że muszę odpowiadać na pytania, bo inaczej nie dojdzie do spotkania i pani Valka, będzie miała prawo złamać obietnicę
- kiedy ostatnio widziałaś się z mamą?
- zanim ją zamknęli
- miło, że nie kłamiesz. Dlaczego nie przychodziłaś?
- dlaczego mam się widywać z kimś, kto zniszczył mi całe życie? - zdenerwowałam się, po co ona zadaje takie głupie pytania
- czyli, że nie chcesz tu być?
- nie chcę, ale nikt mnie nie zmusił. Po prostu wiem, że muszę
- chodzi o to warunkowe zwolnienie?
- między innymi. Zanim dostanie zakaz zbliżania się, pewnie minie trochę czasu
- jest jeszcze jakiś powód?
- osobisty
- w porządku. Powiedz mi, co wiesz o swojej mamie?
- chyba nie rozumiem pytania
- cokolwiek pamiętasz?
- imię, nazwisko, wiek, miejsce pracy, zamieszkania, tak w skrócie to pamiętam praktycznie wszystko
- rozumiem, a samą tą sytuację?
- też, to chyba oczywiste. Trudno byłoby zapomnieć
- dobrze. Nie wydaje mi się byś była gotowa. Trzeba to przełożyć
- dlaczego? - teraz już naprawdę mocno się zdenerwowałam
- nie wykazujesz chęci, właściwie jedyne co widzę to twoje przerażenie. Nie możemy cię na to narażać.
- przecież i tak ona nie będzie mnie widzieć. Po prostu ją zobaczę, jak na zdjęciu, a jej zdjęcie mam nad łóżkiem i jakoś mnie strach nie paraliżuje
- mogłaby pani na chwilę wyjść? - psycholog zwróciła się do pani Valki
- nie - odpowiedziałam za mamę mojego przyjaciela
- Astrid, w porządku, mogę wyjść
- nie - oddech niebezpiecznie przyspieszył
- dlaczego pani Valka nie może wyjść?
- bo nie - odpowiedziałam tak jakby to było oczywiste
- Astrid, co się dzieje? Dlaczego nie chcesz zostać ze mną sama? - kobieta położyła dłoń na moim kolanie, od razu wstałam jak poparzona. Sytuacja nie przedstawiała się zbyt korzystanie. Nie wiedziałam jednak, co mam teraz zrobić, jak to wyjaśnić, jak to rozegrać, by doszło do spotkania. Matka mojego przyjaciela położyła mi rękę na ramieniu, chciała mnie objąć, ale jej nie pozwoliłam, tego było już za wiele. Wyszłam na zewnątrz i wyładowałam negatywne emocje na jednej ze ścian budynku. To uderzenie trochę bolało, jednak pozwoliło mi w pewnym sensie się uspokoić, więc wróciłam do środka.
- miałam przykre spotkanie z jednym z pani kolegów z wydziału. Może pani doprowadzić do tego spotkania? - ostatnie słowo ledwo przeszło mi przez gardło. Pani Valka patrzyła na mnie z ogromną troską
- jesteś przekonana, że tego chcesz?
- tak
- mamy poinformować twoją matkę, że tu jesteś?
- nie - zaprzeczyłam stanowczo
- w porządku. Za parę minut wszystko będzie gotowe - powiedziała kobieta i wyszła z sali. Parę minut, te słowa mocno wybrzmiały w moich uszach. Zostało parę minut do spotkania, które odkładałam od 14 lat. Zrobiło mi się słabo, ale szybko potrząsnęłam głową i przywróciłam pełną świadomość. Matka Czkawki wpatrywała się we mnie ze spokojem i czekała aż coś powiem, ale ja nie miałam zamiaru mówić kompletnie nic. Po chwili pani psycholog wróciła i gestem ręki pokazała, że mamy iść za nią. Weszliśmy do jakiegoś dziwnego pomieszczenia. Rozejrzałam się dookoła i zbadałam przestrzeń.
- to jest lustro weneckie - wytłumaczył swego rodzaju oczywistość jeden z policjantów pilnujących wejścia - zaraz wprowadzą twoją mamę. Chciałabyś usiąść? - zapytał miło
- nie, długo to potrwa?
- tyle, ile będziesz chciała - odpowiedziała pani psycholog
- a teraz mam wyjść? - spytała pani Valka - mówiłaś, że chcesz być sama.
- nie, może pani zostać - nie dawałam po sobie poznać, że bardzo się bałam. Drzwi w obserwowanym przez nas pomieszczeniu się otworzyły i do środka weszła starsza kobieta w kajdankach. Przełknęłam ślinę dość głośno i oddychałem dość niemiarowo.
- chcesz jej zadać jakieś pytanie? - odezwał się strażnik. Mój wzrok spotkał się ze wzrokiem mojej matki i w jednym momencie wszystkie wspomnienia wróciły. Poczułam na sobie rozlewającą się powoli ciecz, poczułam jej zapach, wtedy nie wiedziałam, co to było, teraz wiem, że to była benzyna. Kobieta za szybą rozglądała się, miała nieobecny wzrok. Dłoń zaczęła mi drgać. Zamknęłam oczy i zobaczyłam tylko jak rzuca w moją stronę zapaloną zapalniczkę. Nieświadomie zrobiłam krok do tyłu. Otworzyłam oczy, mama mojego przyjaciela spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakby bała się mojej reakcji.
- dajcie jej to wieczorem - podałam list pani psycholog - jeśli to możliwe, proszę tego nie czytać - kiwnęła głową, a ja po prostu wyszłam z pomieszczenia. Ktoś od razu ruszył za mną
- jak się czujesz?
- normalnie - odpowiedziałam bardzo obojętnym głosem pani Valce
- nie musisz kłamać
- nie kłamię - w pewnym sensie to była prawda. Zdusiłam w sobie wszystkie emocje, więc praktycznie nic w tym momencie nie czułam - mogłabym dostać wody?
- myślę, że tak. Zaraz spróbuje coś ogarnąć. Usiądź sobie - uśmiechnęła się do mnie łagodnie
- nie, tutaj nie - zareagowałam nerwowo. Byłyśmy zdecydowanie za blisko, co miałabym zrobić, gdyby teraz ją wyprowadzili.
- As, nic ci tutaj nie grozi. Chcesz poczekać w samochodzie? - podała mi kluczyki - zaraz przyjdę - ucałowała mnie w głowę, strasznie dziwnie się poczułam, ale skorzystałam z propozycji i poszłam
Perspektywa Valki
- przepraszam? Gdzie poszła pani podopieczna?
- do samochodu - odpowiedziałam pani psycholog
- przecież muszę jeszcze z nią porozmawiać
- to konieczne? Ona jest raczej zmęczona
- niezbyt to okazywała - zdziwiła się
- bo Astrid dobrze ukrywa emocje. Jest mocno zamknięta w sobie.
- będzie ją pani miała pod kontrolą?
- to znaczy?
- mogłaby pani spróbować porozmawiać z nią o tym, co się tu stało
- oczywiście
- niech pani później zadzwoni - podała mi karteczkę z numerem telefonu. Chciała już odejść, ale ją zatrzymałam
- czy wie pani gdzie mogłabym tu dostać trochę wody? Astrid prosiła
- Tam stoi butla - wskazała mi ręką kierunek - do widzenia
Perspektywa Astrid
Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas. Wpatrywałam się w ośrodek dla osób ze schizofrenią, alzheimerem, demencją starczą i innymi psychicznymi zaburzeniami. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy tabletki, wsadziłam do buzi cztery i czekałam, aż pani Valka przyniesie wodę. Nie trwało to długo. Podała mi plastikowy kubeczek. Wypiłam pół zawartości
- dziękuję, pani też chce? - spytałam takim raczej naturalnym głosem
- nie, wypij. Chyba że nie chcesz, to mogę podlać im kwiatki - wypiłam resztę, kobieta zajęła miejsce za kierownicą, ale nie ruszyła - chcesz porozmawiać? - zapytała bardzo czule. Nie sądziłam, że da mi wybór
- raczej nie
- w porządku, a mogę o coś zapytać?
- proszę
- kiedy na nią spojrzałaś, przypomniałaś sobie wszystko?
- tak, a pani tak nie ma, gdy widzi pani zdjęcia męża? - wytarła pojedynczą łzę z policzka - przepraszam
- nie przepraszaj. To nic takiego. Na co masz ochotę? - pewnie miałam głupi wyraz twarzy, bo kompletnie nie zrozumiałam, o co chodzi kobiecie - miałyśmy jechać na miasto i coś zjeść. Masz jakieś ulubione miejsce?
- raczej nie, rzadko gdzieś wychodzę - nie chciałam jej mówić, że rzadko to właściwie praktycznie nigdy, bo ostatnio byłam w jakimś lokalu z Diego, przy okazji jakichś zawodów tanecznych
- to zabiorę cię w moje ulubione miejsce, może być?
- oczywiście - podjechałyśmy pod jakąś niewielką knajpę
- Stoik zabrał mnie tu na naszą pierwszą randkę - wyjaśniła, gdy wysiadłyśmy z auta - mam nadzieję, że lubisz naleśniki - uśmiechnęła się i poprowadziła mnie do środka. Czułam się troszkę dziwnie, w końcu to była mama mojego przyjaciela, ale z drugiej strony nie chciałam i nie umiałam jej czegokolwiek odmówić. Była niezwykle szczęśliwa mogąc opowiedzieć mi o tym jak poznała się ze swoim mężem i w ogóle o ich wspólnym rodzinnym życiu. Naleśniki faktycznie były nieziemskie. Ledwo zorientowałyśmy się, że wypadałoby wracać, bo Czkawka niedługo kończył zajęcia. Po powrocie do domu Haddocków pomogłam przygotować obiad i nakryłam do stołu. Potem poszłam do łazienki i zmieniłam wszystkie opatrunki. Rana po postrzale nareszcie zaczęła się goić. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Zeszłam na dół i chciałam przywitać się z Czkawką, ale nie był sam, więc zatrzymałam się w połowie drogi.
Ooooooo Astriś bardzo ci dziękuję za kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie wiem co powiedzieć, nie ma za co 😅. Niedługo będzie następny, bo już kończę go pisać 😉, będzie całkiem ostro 😄
Usuń